piątek, 16 września 2011

Sposób na podniesienie endorfin- gorąca czekolada plus słodki deser

Ostatnimi dniami odnotowuję drastyczny spadek nastroju i kondycji fizycznej. Zapewne jest to skutek choróbska, które męczy mnie objawami typu angina/grypa/zapalenie zatok od tygodnia a także pogody, która coraz mniej przypomina tę letnią. Nie lubię jesieni i niech mnie teraz linczują wszyscy Ci, którzy zachwycają się jej barwnymi liśćmi, kasztanami, grzybami, złotymi jabłakmi i jarzębiną. Dla mnie wszystkie te atrybuty dostępne są jako dar późnego lata a jesień kojarzy mi się głównie z pociąganiem nosem, krótkimi dniami i mżawką za oknem oraz ogólnie panującymi nastrojami typu: tak mi, źle, tak mi źle, tak mi szaro, życie me ciągnie się jak makaron...Ostatnio siedząc w nadmorskiej kawiarence w Łebie, podsłuchałam rozmowę pewnej rodziny a dokładnie mężczyzny, który kończył pałaszować obiad i zabierał się do deseru: szarlotka z lodami i bitą śmietaną mmm. I tak jakoś utkwiły mi w pamięci jego słowa, które kierował do swojej żony i dzieci cyt.: ''dobre jedzenie mnie uszczęśliwia''. Za przykładem szczęśliwego i sytego pana, wieczorową pora postanowiłam wprawić moją rodzinkę w równie dobry nastrój i wedle zasady przez żołądek do serca, zaserwowałam im gorącą wedlowską czekoladę, rozpuszczaną wcześniej w garczku z odrobiną wody i ekologicznej śmietany z Łukty oraz biszkopty nasączone mlekiem, okryte kołderką z bitej śmietany, z kawałkami startej gorzkiej czekolady. I wiecie co powiem wam, to działa!




6 komentarzy:

  1. Pychota ładnie podana :)

    Miłego weekendu :)

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  2. podobają mi się te słowa o uszczęśliwianiu dobrym jedzeniem.. i ja wiem, że to działa.
    te biszkopty w mleku.. wielką mam teraz ochotę na taką porcję przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie przywiązywałam wagi do jedzenia. Nie lubiłam jeść i jadłam bo musiałam. Teraz jem bo lubię i muszę się starać, żeby było to dobre aby uszczęśliwiać bliskich zwłaszcza mojego niejadka, który ma podobne podejście do jedzenia jak ja gdy byłam mała.
    Właśnie z myślą o nim piekę placuszki ziemniaczane, a z myślą o mężu zrobiłam do nich sos węgierski. Pychotka.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. to musi działać ! pozdrowionka od tej co kocha jesień :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmm....takie sposoby na chandrę są cudowne!!! Tylko dla mnie już zabronione ze względów estetycznych - ale jeść można też oczami przecież:) Zdrówka życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie podane:) śliczne filiżanki!
    ja lubię jeść!zdecydowanie!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...