poniedziałek, 31 października 2011

Muchomorek

Muchomorek- tak jak w naturze nie nadaje się do spożycia a jego degustacja grozi rychłą śmiercią, tak jego wygląd zawsze budził mój zachwyt. Czerwony w białe kropki, wystający zza mchu, dumnie stojący na jednej nodze. Tak o to motyw owego grzyba wesoło wkomponował się w czerwienie mojej kuchni i tylko fartuszka z muchomorkiem brak.

niedziela, 30 października 2011

Jesienne klimaty na balkonie

Wrzosy, które uroczo zdobiły mój balkon wsadziłam w ogródkową ziemię tuż opodal lawendy i goździków a na balkonie po letnich porządkach pozostały pustki owiane jesienny wiatrem. Jeśli chodzi o jesienne dodatki i aranżacje, staram się wykorzystać do dekoracji wszystko to, co ofiarowuje nam natura, gdyż na okoliczność jesieni szkoda mi nadwyrężać budżet domowy nowymi sklepowymi gadżetami. Przecież święta Bożego Narodzenia są już tuż, tuż... Zrobiłam więc o własnych siłach i odrobiny fantazji soczyście pomarańczowy wianek, świecznik przyozdobiłam liśćmi a w środek tak dla odmiany ułożyłam kasztany. Nie mogło również zabraknąć dyni, która jak widać wszem i wobec króluje we wszelkich jesiennych aranżacjach. Dynia wybrana została przez moją córkę całkiem do dyni niepodobna ale przecież liczą się chęci:-). Miały być też serca utkane z drucika i jarzębiny ale drucik zapadł się pod ziemię i znalazł po fakcie, gdy wena twórcza minęła. A tak na marginesie to ja jesieni nie lubię, kojarzy mi się ona głównie z przemijaniem, nostalgią i smutkiem. Powiem wam jeszcze, wiosna i lato mógłby trwać dla mnie bez końca.



niedziela, 23 października 2011

Hand made twórczości mojej czteroletniej córki

Amelcia uwielbia tworzyć, a malowanie, wycinanie i układanie towarzyszy jej niemalże każdego dnia. W przedszkolu realizuje swoją ekspansję twórczą, biorąc czynny udział we wszystkich zadaniach organizowanych przez Panie przedszkolanki. W domu natomiast albo pomaga mi w gotowaniu, pieczeniu albo tworzy coś przy pomocy ciastoliny, farb lub kredek i bloku rysunkowego  ale to wszystko już było. Wielokrotnie oglądałam zabawki, które dzieci mogą same wykonać i stworzyć swoje własne hand made. Wypatrzone przeze mnie w okazyjnej cenie trafiły więc w ręce małej właścicielki a efekty jej pracy twórczej zaprezentuję wam na zdjęciach poniżej. Powstały: drewniany domek, pomalowany farbami szybkoschnącymi i przyozdobiony załączonymi do niego aplikacjami, torebka My Little Pony, którą Ami pomalowała zmywalnymi mazakami oraz rysunki przytargane w czasie minionych dwóch tygodni z przedszkola- wszystkie dla mamy:-).

A dziś szef kuchni poleca...

A dziś mały i duży szef kuchni poleca...Najpierw było śniadanie a potem deser. Mmm...Pycha.


 

niedziela, 16 października 2011

Nowości z pokoiku mojej córki

Od jakiegoś czasu natrętnie poszukiwałam drewnianych, kuchennych akcesoriów do zabawy w gotowanie dla mojej prawie czteroletniej córki. Z nutką ekscytacji patrzyłam na zabawki Kidkraft, Wonder Toy czy Voila, ale ich ceny internetowe zwykle zbijały mnie z nóg. Ku mojej radosze oraz przede wszystkim ku radosze mojego dziecka, otworzyli u nas w mieście TK MAXX. Na dzień otwarcia wszystkie ceny zabawek poszły w dół o 60%  i tym sposobem do koszyka z zakupami powędrowała taca drewnianych przekąsek, patera z ciasteczkami i 2 śniadanie oraz podkładki pod kubeczki dosłownie za bezcen. Drewniane zabawki wyglądają bardzo realistycznie i apetycznie a moja córka jest wniebowzięta serwujące owe frykasy swoim lalkom. Do pokoju mojej prawie czterolatki, kupiłam również zegar, który skrupulatnie odmierza czas gotowania oraz miarkę wzrostu od F&F Kids. Wygrzebałam również wśród wyprzedaży sklepowych Nana Nanu drewnianą budkę dla ptaszków, która chwilowo służy jako szafa na ubranka dla lalek. W ramach konkluzji- jestem łowczynią okazji i bez wątpienia miłośniczką zabawek i gadżetów dla milusińskich. 
P.S. Zdjęcia nie oddają uroku nowych nabytków, gdyż robione są w ciepłym świetle bijącym zza piaskowych zasłoniętych rolet okiennych.








CHCO- gorąca czekolada

Nasza trójka ostatnio żyje w nieustającym biegu, dokładnie na wariackich papierach. Mąż wciąż jest w rozjazdach, dziecko w nowym przedszkolu a ja w nowej pracy. Czas ucieka gdzieś między palcami, dni przeplatają się z nocą, a ja ile sił w nogach uciekam przed zmęczeniem, które czasem bezlitośnie mnie dopada ale zaznaczę, o tak na marginesie, że walczę dzielnie. Byleby, zdrowie było a reszta zwykle się jakoś układa. 
Wracając do tematu, jednym ze moich ulubionych sposobów, tym na podniesienie endorfin i wprawienie w dobry nastrój jest gorąca czekolada. Ta przedstawiona przeze mnie na zdjęciach poniżej, jest prezentem od mojego m, przywiezionym właśnie z jednego ze szkoleń. Co czekolada ma do szkolenia? Jeden z psychologów biznesu, wręczając ją wybranym przez siebie osobom rzekł: z miłością jest dokładnie jak z tym kubkiem czekolady, trzeba napełniać, by potem brać i się rozkoszować. Także napełniłam i wypiłam, było przepysznie :-). Appefeelstrudel: apple, almond, cinnamon, vanilla- po prostu odlot warty pokuszenia.





niedziela, 2 października 2011

W kolorze szarości

Od jakiegoś czasu szalenie podobają mi się dodatki do salonu i przedpokoju w kolorze szarym. Myszowate kanapy, zasłony, wiklinowe kosze tudzież inne gadżety do domu bardzo ładnie się komponują z bielą i kolorem cappuccino. Co więcej, ten kolor mnie po prostu uspokaja, stwarza wrażenie  czystości i porządku. Ostatnio wyszperałam za niewielkie pieniądze kilka drobiazgów do naszego pokoju dziennego w tej właśnie tonacji kolorystycznej i tak o to do mojego saloniku przybyło kilka nowości, którymi wam się pochwalę. Niby nic wielkiego ale cieszy.





sobota, 1 października 2011

Kobieta czyli mama i żona pracująca...

A to było tak...Kilka miesięcy temu, zakończyłam dosyć owocną współpracę z moim długoletnim pracodawcą na rzecz drugiego. Na świecie pojawiła się moja córka a perspektywa dojazdów z małym dzieckiem z jednego końca miasta Gdańska na drugi wydawała się nazbyt męcząca. Nowe miejsce pracy mieściło się dokładnie 10 minut od mojego domu. W praktyce okazało się jednak, że nowa praca to szkoła przetrwania a jej jedyny pozytywny aspekt to właśnie te 10 minut drogi, niestety okupione moim stresem i zszarpanymi nerwami. Pracę rzuciłam a ostatnie 7 miesięcy przebywałam na etacie kury domowej, próbując naładować swoje akumulatory, ciesząc się wiosną i latem. Za namową koleżanki, która jest pośrednikiem pracy i wygrzebała dla mnie interesujące ogłoszenie, odważyłam się złożyć CV i przerwać ten domowy marazm. To była dosłownie chwila impulsu, nieplanowana decyzja, którą wprowadziłam w czyn. Zadzwonili...Potem była jedna rozmowa kwalifikacyjna, a potem druga a z dniem 26 września dostałam tę pracę. Jak jest? Jest dobrze. Mam umowę o pracę, solidne wynagrodzenie, pakiet socjalny, wolne święta i weekendy, etat w godzinach 8:00-16:00 w pracy biurowej. Póki co uczę się na błędach, bo nowa praca to nowe wyzwania ale mimo, że czasem je popełniam, mam wsparcie w zespole oraz przełożonych. Fakt, znowu jeżdżę na drugi koniec miasta ale już nie z bagażem przykrych doświadczeń ale pozytywnym nastawieniem i charyzmą i aby to się nie zmieniło- tfu, tfu żeby nie zapeszyć...
P.S. Wczoraj dostałam od wiceprezes zarządu bilety do Ergo Areny na mecz piłki siatkowej Skra Bełchatów i Lotos Gdańsk, mój mąż był wprost wniebowzięty a ja miałam prezent na dzień chłopaka :-).

A to kwiaty, które dostałam od Pana T czyli mojego męża. Fantazyjny bukiet otrzymałam z okazji 6 rocznicy ślubu, obchodziliśmy ją 3 września. Róże natomiast w ramach gratulacji dot. nowej pracy.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...