sobota, 18 lutego 2012

Niech żyje bal...

Niech żyje bal, bo to był nad bale...Bo rozpatrzeniu wielu wariantów, postanowiłam przebrać córkę za różyczkę. Była więc opaska z ważką i różami we włosach zastąpiona po jakimś czasie spinką różyczką (gadżety przerobione przeze mnie na użytek balu z tego, co posiadałyśmy w domu), krwisto czerwona suknia a na niej biedronka i burza loków. 




Świetna zabawa dla maluchów a nawet dla ich rodziców a do tego w doborowym towarzystwie. Amelka wraz ze swoją przyjaciółką Hanią wywijała na parkiecie esy floresy, dziewczynki brały udział w pokazie mody, córa zagrała pierwszoplanową rolę w ,,spektaklu teatralnym'' czerwony kapturek i bezawaryjnie sobie poradziła a ja dostałam epizodyczną rólkę sowy w bajce Królewna Śnieżka, a śmiechu było przy tym co niemiara. Z tym moim brzuchem rola strzelona w dziesiątkę. Hania i Ami biorąc udział w wielu konkurencjach, w ramach nagród, zgarnęły krocie słodyczy. Szczęśliwe wróciły do domu, ach dzieckiem być.

Pokaz mody 

Przedstawienie Czerwony Kapturek




I tańce połamańce


czwartek, 16 lutego 2012

Filmik usg 2 d i 3 d z 21 tygodnia życia Malwinki vs faworki

Jako kontynuację poprzedniej notki, skoro od jakiegoś czasu pozostaję w tej tematyce, dołączam filmik 2d/3d z ukończonego 20 tygodnia życia Malwinki. Zapraszam więc na prawie 15 minutowy seans gdzie można podejrzeć małego szkraba, posłuchać jak bije jego serce, a w ostatnich 2 minutach obejrzeć rysy twarzy i jak mały ssak wkłada rączki do buzi w formacie 3 d. Dla okrasy serwuje dziś zgodnie z tradycją usmażone dziś przez nas faworki. Przepis ściągnięty żywce z netu, ten mojej teściowej był znacznie lepszy ale zapadł się dosłownie pod ziemię zanim trafił do mojego przepiśnika . Tak czy inaczej faworki dają się zjeść więc częstuję, smacznego.





środa, 15 lutego 2012

Opowieści z brzucha czyli usg połówkowe

Bez wątpienia wczorajszy 14.02.2012 nie był związany z atrakcjami, które niesie ze sobą Dzień Świętego Walentego lecz z długo wyczekiwaną przez nas rodziców wizytą- usg połówkowym. Cała nasza trójka obserwowała małego człowieka z perspektywy 2d i 3d. Maluszek waży już 390 gramów i mierzy 21 cm. Jest zdrowy, silny, nie doskwierają mu żadne widoczne okiem lekarza wady, co nas niesamowicie cieszy. Badanie nie było zbyt przyjemne, Pan doktor próbował pobudzić dziecko do zmiany pozycji, bardziej dogodnej do badania ale nasza kruszyna broniła się jak mogła, zwinęła się w kulkę, nóżki skrzyżowała a rękami zasłaniała swoją twarz tak jakby chciała nam wszystkim powiedzie już dość. Posiadam z tej wizyty pliczek zdjęć oraz 15 minutowy film a kogo? Po 30 minutowych zmaganiach brzuch kontra aparat usg, Pan doktor przypuszcza, iż będzie to druga dziewczyna a więc skoro to opinia drugiego z rzędu specjalisty to myślę, że tak właśnie będzie. Imię Malwinka zwana przez Amelkę Malinką tudzież zdrobniale Inką, Inuś to raczej już nasza ostateczna wersja. Mąż przystał na moją propozycję, córa także, pozostała jeszcze kwestia doboru drugiego. Nam ta opcja się bardzo podoba. Wreszcie i nareszcie mogę zidentyfikować się z maleństwem i traktować je osobowo jako ona a nie ono, a to niezwykle przyjemne uczucie. Reasumując był to dla nas ekscytujący i radosny dzień.

A to kilka gadżetów z wyprawki Malwinki (pościel i ochraniacz)
 Śpiworek
Kombinezon, który po przecenie -70% kosztował mnie przysłowiowe grosze
Bawełniane i wygodne fatałaszki

 Usg oraz nasz 3-pak czyli Amelka, ja o 5,5 kg szersza, grubsza i mój brzuch a w nim Malwinka



niedziela, 12 lutego 2012

Moja 30-stka

Trudno mi w to uwierzyć, że już nie -naście i nie -dzieścia lecz okrągłe trzydzieści wybił dziś mój zegar biologiczny. Kiedyś gdy byłam jeszcze nastolatką a więc dawno temu, ludzie mający 30 lat wydawali mi się tacy starzy a teraz sama dźwigam na barkach te 3 razy 10. Oczywiście żartuję, jest dobrze, to przecież kwiecie wieku a pewnie zanim się obejrzę przekroczę kolejny próg czyli 4 razy 10 nazywany czasem kryzysem wieku średniego i będę bogatsza o kilka siwych włosów i zmarszczek. I tu od razu przychodzi mi na myśl film 39,5... Na bieg czasu nie mamy wpływu a najważniejsze to żyć zgodnie z zasadą carpe diem i chwytać z tych mijających lat to, co najlepsze aż do wieku sędziwego.
Świętowaliśmy tylko we troje, był szampan dla dzieci czyli taki bez procentów, tort mojej twórczości oraz prezenty. Od córki, która sama wyglądała jak urodzinowo-walentynkowy prezent otrzymałam bukiet wiosennych żonkili i laurkę, od męża natomiast kolczyki więc prezent 100% trafiony w gust, bo ja niczym sroczka uwielbiam wszelkiego rodzaju błyskotki. Dziękuję znajomym i rodzinie za moc życzeń- jest mi niezmiernie miło.
P.S. Życzenia w stylu mojego męża cyt.: w Afryce to mogłabyś już w tym wieku być babcią. No tak na szczęście żyjemy w Europie he,he.

Torcik mojej twórczości

Prezenty urodzinowe, skromne ale trafione w gust i od serca

Moja duma czyli córka pierworodna w sukni karnawałowej w oczekiwaniu na tort i szampana





środa, 8 lutego 2012

Truskawki vs ,,stary niedźwiedź'' mocno śpi i spac innym nie daje...

Mimo, że za oknem zima w pełni, a o dobrach natury typu poziomki świeżo zerwane z krzaczka możemy tylko pomarzyć, staram się dostaraczac moim najbliższym porcję wiosenno-letnich witamin w postaci koktajli z mrożonych owoców typu jagody, maliny, truskawki, musów jabłkowo-bananowych czy soków z marchwi, jabłek i cytryny. Uwielbiamy tego typu frykasy więc tym bardziej ucieszył mnie fakt, iż mimo, że nie Polskie lecz te z ciepłych krajów były dostępne na półce sklepowej. O dziwo kupione przeze mnie truskawki miały smak całkiem podobny do truskawek a borówki amerykańskie może nieco zbyt kwaśne smakowały o tej porze roku wyśmienicie. Z porcji jagód powstał koktajl a truskawki wylądowały jako przełamanie słodkiego smaku na torcie andrutowym. Głównym degustatorem owych przysmaków jestem oczywiście ja ale w stanie błogosławionym to chyba naturalna kolej rzeczy.





P.S. Może ktoś z was zna jakiś skuteczny sposób na to jak uchronić się przed chrapaniem sąsiada. Koncert zaczyna się tak po 23:00 i z małymi przerwami zwykle trwa do rana. Poduszka na głowie nic nie daje, stopery woskowe z apteki są strasznie niewygodne i nie zdają egzaminu a mi się już żyć odechciewa od tych nieprzespanych nocy gdzie nad moją głową rozbrzmiewa chrapanie i jęczenie z piętra wyżej. Wiem, że to choroba ale dlaczego mam z jej powodu cierpieć i ja? Normalnie myślę o sprzedaży mojego ukochanego mieszkania i wyprowadzeniu się gdzieś w siną dal albo na bezludną wyspę ale to mało prawdopodobne a jakoś żyć i spać trzeba:-(.

poniedziałek, 6 lutego 2012

X czy Y czyli opowieści z brzuszka...

1 lutego udałam się z wielką niecierpliwością na wizytę do ginekologa, postanawiając sobie przedtem, że nie wyjdę od niego z gabinetu dopóki, dopóty nie uchyli mi rąbka tajemnicy w kwestii: kogo noszę pod sercem? Pan doktor kręcił nosem, że posiada aparat usg starej daty i ciężko na nim cokolwiek dojrzeć a można przy tym wprowadzić pacjentkę w błąd. Nie chciał ale musiał i pod moją presją płeć określił. Po 30 minutach podglądania oznajmił niepewnie, że obstawia dziewczynkę ale jego opinię muszę zweryfikować na usg połówkowym czyli już tuż, tuż bo 14 lutego. Tak czy inaczej od jakiegoś czasu, o czym wiedzą wtajemniczeni, właśnie mam takie przeczucie, że mieszkańcem mojego już dosyć grubaśnego brzucha jest mała Malwinka, z czego cała nasza trójka bardzo się cieszy. Amelka wydzieliła miejsce w swoim pokoju dla siostry i zadeklarowała swoją opiekę i wsparcie dla tej najmłodszej. Co najważniejsze dziecko rozwija się prawidłowo a wszelkie szczegółowe informacje podam wszystkim ciekawym brzuszkowych wieści po walentynkowej wizycie. Pełna nowych informacji, które wszak są jeszcze palcem po wodzie pisane oraz skuszona sentymentem i miłością do koloru pink, zgarnęłam za sobą kilka a może nawet więcej niż kilka he, he dziewczyńskich rzeczy z ulubionych przeze mnie dziecięcych sklepów. Zaglądam nie tylko do tych firmowych mieszczących się w trójmiejskich galeriach handlowych, ale sporadycznie zdarza mi się również odwiedzić lumpek czy komis dziecięcy, gdzie udaje mi się czasem wypatrzeć coś dobrego gatunkowo i cieszącego oko. To taki mój mały bzik. I tak do dzidziusiowej garderoby, która już pęka w szwach trafiły m.in:






sobota, 4 lutego 2012

Truskawkowe babeczki ala Ami

Pragnienia zawodowe mojej córki dzielą się na te mniej i bardziej ambitne. Chciałaby zostać fryzjerką, kelnerką lub  lekarzem. Co dzień praktykuje i ćwiczy swoje umiejętności w jednym z owych zawodów a ja zwykle służę jako worek treningowy. Dziś Ami otworzyła swoją kawiarenko-restauracjo-pizzerię. Serwowała upieczone przez siebie truskawkowe babeczki, herbatkę na niby, sałatkę owocową, sushi oraz inne. Najpierw podeszła do nas (czyt. rodziców) z kartką i ołówkiem, spisując zamówienie, potem starannie podała coś na ząb przecierając wilgotną chusteczką stół między jednym a drugim  serwowanym przez siebie posiłkiem. Gdy brzuchy pękały nam w szwach, zapytał czy smakowało i podała rachunek. Mąż zapłacił za nas dwoje a córka nie omieszkała upomnieć się o napiwek niezdarnie nazywając go ,,piwkiem''. Profesjonalna obsługa naszej córki kelnerki bez wątpienia sprawiła, ze będziemy jej stałymi i wiernymi klientami :-).






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...